Kołtun


Jak nie spojrzeć – wojny są po to by na barykadach posadzić ofiary a w gabinetach dzielić łupy. Wojny ideologiczne może nie mają krwawych ofiar, ale łupy i tak są są cenne i pozostają do podziału pomiędzy tymi, którzy je wywołują. Medialne wojny ideologiczne są najlepsze gdyż gwarantują krwawą rzeź obleczoną mocnymi sformułowaniami. Ale także dlatego, że są to wojny wirtualne pomiędzy wirtualnymi ofiarami i nikt tak naprawdę zginie.

Więc po co są?

Z prostego powodu: podział łupów jest jak najbardziej realny i jak zawsze w gabinetach.

Po awanturze z ubiegłego tygodnia wywołanej Ramoną S., wyrokiem  sądu za obrazę uczuć religijnych i słowami dwóch takich co za Monty Phytona chcą robić – nadszedł czas by zastanowić się komu taka wojna była potrzebna.

Odpowiedzi przychodzą same.

Dzisiaj mamy cały wysyp bohaterów, którzy na swoich profilach facebookowych i na prywatnych blogach piszą słowa, za które Doda beknęła wypowiadając je publicznie oraz komentując to, za co dwaj panowie może bekną - za publiczne naśmiewanie się (tutaj każdy wg siebie uzna z kogo).

Naczelny przekroju strzelił oświadczeniem na Facebooku, że Autorzy Biblii (której?) byli napruci i upaleni jakimś ziołem, latali na bezzałogowych pterodaktylach i legitymizowali zbrodnicze działania kogoś, kogo imienia nawet nie wymieniali.

Już nie wnikając w to, że Biblia jest tylko jedna, zaś jej tłumaczeń jest mnóstwo i zależały one od spojrzenia na temat i od panującej sytuacji na szczytach ówczesnej władzy – to samo tak nieprecyzyjne stwierdzenie zwalnia facebookowego bohatera z jakiejkolwiek odpowiedzialności prawnej. Ale przecież nie szkodzi zrobić z siebie wojownika o wolność słowa (trochę po fakcie), oczywiście wskazując palcem winnego całej dodowej sprawy - władze naszego kraju.

Takie milutkie kopanie w rząd.

W tym wszystkim nikt nie pomyślał o jednym: skoro Doda przeprosiła a Ryszard Nowak przeprosiny przyjął i sprawę uznał za zamkniętą – to w czyim interesie było wywlecznie jej ponownie na światło dzienne?

Kto najwięcej zyska na kolejnej wojnie ideologicznej?

___

Sprawą dwóch dowcipnych panów zajął się na swoim blogu profesor etyki (kolejny), który krótko napisał, że: MSZ Ukrainy mógłby im podziękować, ale obowiązku nie miał. Ale debil reaguje jak pies Pawłowa.. Zresztą debilami chyba już wszyscy są – wszyscy, którzy nie chwycili żartu dwóch panów.

Na koniec profesor etyki podziękował Wojewódzkiemu i Dodzie za  odważne stawanie czoła kołtuństwu i hipokryzji.

W tym wszystkim nikt nie pomyślał o jednym: o kobietach.

Czy ktoś zapytał same kobiety, co sądzą o dowcipie dwóch panów?

I już pomińmy kobiety nieoświecone. Zapytajmy kobiety inteligentne, wykształcone, obyte w środowisku literackim, kobiety znające na pamięć Gombrowicza, Kafkę i tym podobnych. Zapytajmy, jakby się poczuły gdyby ktoś w ich towarzystwie zabłysnął kawałem o „klęczących Ukrainkach”.

Czy śmiały by się do rozpuku?

Czy może wykształcona, oświecona i bogata dama zezłościłaby się na dowcipnisia, że śmieje się z niej samej? Nie dlatego, że jest kobietą i taki żart ją obraził (w końcu jest Polką a nie Ukrainką), ale dlatego, że żartowniś śmieje się z jej własnego kołtuńskiego spojrzenia na Ukrainkę, którą właśnie zatrudnia do sprzątania domu.

Może wypowiedź samych zainteresowanych zakończy wreszcie temat "klęczących i gwałconych kobiet"?

___

W latach 90-tych polskie panie wyjeżdżające do Niemiec do opieki nad starszymi osobami skazane były bardzo często na niewolniczą pracę. Inna sprawa, że dawały się wykorzystywać na własne żądanie. Nie znając języka albo nie wiedząc co robić z babcią/dziadkiem wariatem, biegały ze ścierką, kilka razy dziennie szorując posadzki. Czasami były tak nadgorliwe, że aby wykurzyć swoją polską zmienniczkę robiły „ponadprogramowe” zadania by tylko pozyskać względy swojego pracodawcy.

Tak psuły opinię wszystkim Polkom szukającym tam pracy. W ten sposób przyklejały naszym dziewczynom łatkę pogardy i pogardliwych określeń.

Ale nikt nie obśmiewał z tego powodu Niemców w tamtejszych mediach. Nikt nie pozwolił sobie na komentarze o "pijanych czy kleczących Polkach" wypowiedzianych po to tylko, by wyśmiać kołtuństwo Niemców. 

Zapytałam kiedyś moją znajomą dlaczego daje się tak wykorzystywać przez niemiecką szefową. Odpowiedziała mi coś, co mnie wbiło w ziemię: ja też bym robiła tak samo gdybym miała możliwość.

To jest właśnie kołtuństwo. Ale nie polskie kołtuństwo – tylko zwykłe, ludzkie, podłe kołtuństwo. I sam Kuba wie kto w jego środowisku podle traktuje swoje pomoce domowe. Może wie, że któryś z jego kumpli staje przed Ukrainką i ona już wie co ma zrobić. Bo jeżeli nie zrobi to wyleci na zbity pysk, bez kasy, na ulicę.

I może wtedy Kuba też się świetnie bawi. Gdyż wie, że będąc świadkiem takiej sytuacji, obśmieje w swoim programie „polskie kołtuństwo” - zamiast dać w pysk temu, kto tak kołtuńsko postępuje z kobietą. 





.