Sprawa Ramony S.


Mój pies jest kochany, lojalny i cierpliwy. I jeszcze posłuszny. Nie balansuje na granicy prawa, które owocuje potem spotkaniem ze stróżami tegoż prawa. No może tylko w jednej sprawie był nieugięty gdy spod naszego domu przeganiał upatrzonego przez siebie pijaka. Ale wiedziałam, że racja jest po jego stronie i z pokorą przyjmowałam ostrzeżenia straży miejskiej. Na szczęście pijak odpuścił i zmienił trasę spaceru, a mój pies powrócił do swojego ulubionego zajęcia jakim było „szczekanie i nic więcej”.

Nie zrobił mi takiego numeru jak pies Kory, który pod jej nieobecność zamówił z Holandii worek trawy . Mój pies zawsze wiedział, że komputer to teren dla niego zastrzeżony. Zresztą – w przeciwieństwie do pasa Kory - nie zna angielskiego więc zamówienia nie złożyłby i tak. Nawet gdyby spróbował to nici by wyszły, ponieważ mimo tego, że jest niedużym kundelkiem to, ma wystarczająco dużą łapę by wraz z enterem nacisnąć połowę klawiatury.

Ramona narobiła swoim zachowaniem sporo kłopotów Korze. Nie wiemy czy sama pali czy chciała zrobić prezent swojej pani. W każdym bądź razie wpadła na nielegalnym przemycie i jeszcze wkopała swoją panią, u której policja znalazła jakieś 3 gramy. Zrobiła się afera i teraz nie wiadomo co będzie. Jedynym ratunkiem dla Kory jest zwalenie tych 3 gramów na Ramonę. W końcu ponad 60-letnia kobieta chyba nie bawi się w narkotyki a młoda Ramona jest ciekawa wszystkiego. Jak to u młodych.

W obronie sprawy Ramony stanęły lewicowe orły. Były prezydent powiedział żeby nie karać. Ale byłego prezydenta już chyba nikt nie słucha więc jego apel obił się o ściany Radia Zet. Dzisiaj zabrała głos profesor etyki, która zamyśliła się  w związku z Ramoną nad bezmyślnością prawa i nawołała do jego powszechnego łamania.

Profesor etyki rozmarzyła się w radiu Tok FM nad pięknem marihuany, nad jej pachnącymi listkami i niską szkodliwością po suszeniu. I jak to w przypadku znawcy tematu bywa, rozpoczęła wymienianie zalet zioła: że nadpobudliwym kibolom można by podawać, internautom by lepiej przyswajali newsy czy dla osób religijnych jako pomocnik w magicznym myśleniu.

Oczywiście możemy traktować to jako żart, ale profesor etyki powiedziała, że „należymy do garstki krajów - głównie postkomunistycznych - które penalizują posiadanie niewielkiej ilość marihuany”. I chyba profesor Środa (bo o niej mowa) albo nie wie albo udaje, że nie wie, że w Europie marihuana jest praktycznie we wszystkich krajach nielegalna, a rządy krajów, które mają najbardziej liberalną politykę narkotykową zaczynają łapać się za głowę i powoli ograniczają łatwość jej dostępności.

Dzisiaj Czesi grzmią, że ludzie nie zdają sobie sprawy z zagrożeń jakie niesie palenie trawy i mówią o konieczności edukacji. Najpierw otworzyli drzwi do nieskrępowanego jarania, a teraz jęczą, że połowa czeskich dzieciaków sięgnęła po trawę i ostrzegają o szkodliwości jarania. Wymieniać tej szkodliwości nie mam zamiaru ponieważ zajmie to za dużo miejsca, ale wspomnę tylko, że jeden joint równa się paczka wypalonych papierosów. Resztę dopowiedzcie sobie sami.

Absurdalność depenalizacji opiera się na tym, że odstępuje się od karania za posiadanie nielegalnego produktu. To mniej więcej taka logika jak obowiązujący zakaz posiadania broni, ale odstępowanie od karania za posiadania pukawki i jednej kulki na własny użytek. Efekt jest taki, że od humorów stróży prawa zależy czy można zgodnie z prawem karać za posiadanie towaru niezgodnie z prawem.

Fajne masło maślane?

I tak to u nas działa. Poseł jara na ulicy w świetle kamer nielegalny towar i wszyscy mu mogą skoczyć. Ramona prawdopodobnie pójdzie siedzieć za to, że pani podprowadzała jej skręty i jeszcze pochwaliła się tym w telewizji. Kora może też pójdzie siedzieć bo ktoś musiał Ramonie kasę na zamówienie dać. A że nikt się nie przyzna – to być może sprawa zostanie umorzona z braku dowodów.

Dlaczego o tym napisałam?

Z jednego powodu. Profesor etyki namawia do łamania prawa. Sadźmy krzewy! Palikot idzie na demonstrację z napalonymi i publicznie pali skręta. On wraca do domu, ale nie dwudziestu paru demonstrujących, którzy wylądowali na komendzie policji.

Ktoś wie o kim piszę?

Nikt. To anonimowe ofiary nie swojej walki o koryto.

Tak jak kelnerka, która  nie wydała klientowi paragonu na kwotę 1 zł za skorzystanie z toalety, musiała zabulić mandat czy emerytka, która za nie wydanie paragonu (ksero30 groszy) wylądowała w sądzie z powodu narażenia skarbu państwa na utratę 2 groszy – tak wszyscy mogą skoczyć posłowi, który (jak podało wczoraj radio Zet) "zapomniał" wpisać do swoich oświadczeń majątkowych dwóch samochodów, samolotu, trzech pożyczek i udziałów w dwóch spółkach. I śledztwo zostało umorzone z powodu roztrzepania posła, chociaż nie było żadnej okoliczności łagodzącej dla kelnerki, która miała parzyć w tym samym czasie kawę dla gości restauracji i dla emerytki, która wykonywała monotonną i ogłupiającą pracę.

Takie są właśnie efekty walki o łagodzenie prawa. Nie chodzi o ty by je łagodzić tylko by na naiwności i nadziei innych mieć kolejne powody do walki o jakieś tam prawa.

Jedni łamią je świadomie i mają się dobrze - mało tego prokuratura tłumaczy to roztrzepaniem. A inni mimo roztrzepania czują ciężar prawa na własnym grzbiecie - mimo tego, że strata dla skarbu państwa żadna.

Sadźmy krzewy?

Może warto byście się zastanowili czy warto łamać prawo tylko po to by być więźniem sumienia na ustach polityka. To w końcu wy będziecie siedzieć a nie poseł czy profesor etyki.






.