To nie jest podróż do Shambali


Czeka całe życie i wykorzystuje każdy zły nastrój by usadowić się w naszym mózgu. Wie, że dopóki jesteśmy młodzi nie ma z nami żadnych szans. Ale jest cierpliwa i wie także, że gdy tylko zrzucimy skórę młodości powoli zacznie się odliczanie. Wie, że każdy dzień zabierze nam cząstkę naszej sprawności i nawet przy największej aktywności nic nie zmieni faktu, że powoli zaczniemy się starzeć.

Różnie może ona wyglądać. Może to być kwękanie na bolące stawy. Może to być żal za utraconym czasem. Może to być spokojne czekanie na koniec. Różnie ludzie odnoszą się do swojej starości. Różne granice ją wyznaczają. Kiedyś 40-letnia kobieta czuła się staro, dzisiaj 60-tka nie jest straszna. Wydłuża się granica naszego życia, aktywności, a są i tacy, którzy dopiero w jesieni życia zaczynają realizować swoje marzenia.

Bo przecież o to chodzi by je mieć.

Ale nie sposób pozbyć się myśli, że to jednak jesień życia. Nie sposób nie mieć obaw i lęków jak będzie wyglądała śmierć. W dzisiejszych czasach nie mamy zbytniej alternatywy. Będzie to rak, udar mózgu czy demencja starcza. A może Alzheimer.

Z tego katalogu możliwości nie wiadomo co będzie najlepsze. Może najlepsze będzie to co będzie trwało najkrócej?

Ale nie mamy wpływu na to co nas odprowadzi do drzwi wieczności. Jaki rodzaj choroby ściągnie nas z tego świata. I jak długo każe nam z nią żyć.

Czasami gdy choroba atakuje nie mamy czasu na zastanawianie się. Jeden potworny ból głowy i kończy się granica świadomego istnienia. Zaczyna się czas wegetacji. Może nawet lepiej, że nie wiemy co się z nami dzieje – bo to co się dzieje jest tak upokarzające, że pewnie byśmy powiedzieli „lepiej umrzeć niż tak żyć”.

Ale czasami jest tak, że nie mamy na tyle szczęścia by stracić kontrolę nad życiem nieświadomie. Nie mamy na tyle szczęścia by nie mieć świadomości co będzie z nami i naszymi najbliższymi. I wiemy jakie piekło w swojej chorobie im zgotujemy, znamy scenariusz upokorzenia.

Przecież każdy z nas widział człowieka z Alzheimerem. Może nawet mamy sąsiada z zaawansowaną demencją starczą. Może czasami się śmiejemy, że takie bzdury sąsiad wygaduje, albo, że półnagi wyszedł na korytarz. Albo zjada nie to co ma na talerzu.

Jeżeli nawet nie widzieliśmy to na pewno słyszeliśmy o tym jakie jest życie pod jednym dachem z człowiekiem zaawansowaną chorobą otępienną. Mimo miłości, mimo potężnego bagażu dobrych wspomnień, najbliżsi wbrew sobie „uczą się” niecierpliwości, agresji i zniechęcenia wobec kogoś kogo bardzo kochają. A potem sami wpadają w spiralę szaleństwa wywołanego poczuciem winy z powodu utraty kontroli nad swoimi emocjami.

Złe myśli wygrywają. Zmęczenie bierze górę i pozostaje pytanie: kiedy to się wreszcie skończy?

I patrzymy na naszego bliskiego, który kiedyś bardzo kochał nas a my jego. Widzimy jak się zmienia w  obcą nam osobę. Jak najpierw wykańcza nas psychicznie a potem.. patrzymy jak palcem smaruje po talerzu bo nie wie po co ten talerz stoi. Widzimy w jego oczach obłęd i często strach. Zamykamy drzwi na klucz żeby nie uciekł bo gdy wydostanie się na zewnątrz,  w swoim szaleństwie będzie biec przed siebie, nie wiadomo dokąd. A gdy nie wydostanie się z domu to będzie nas wyzywał albo krzyczał i wołał ludzi, których my nie znamy, a którzy dziesiątki lat temu otarli się o niego przez chwilę.

I tak będzie rok, dwa, trzy, cztery, pięć.. nawet 12 lat.

Taka to choroba, że ciało jest silne a w środku jest pustka. Zjedzony mózg, zjedzone serce, zjedzona przeszłość i wspomnienia.. zjedzone wszystko co stanowi nasze człowieczeństwo. Zostaje zewnętrzna powłoka, która reaguje tylko na bodźce fizyczne, a w środku mieszka zły demon. Nie bez powodu nazywano chorobę Alzheimera opętaniem.

Ilu z nas chciałoby tak żyć?

Ilu z nas nie zadrży gdy usłyszy diagnozę, że jutro słońca już nie rozpozna?

Przecież przychodzi taki moment w tej chorobie, że każdy następny dzień jest wielką niewiadomą. Że dzisiaj zamkniemy oczy do snu i już nigdy ich nie otworzymy mimo tego, że będą jutro otwarte.

„Lepiej umrzeć niż tak żyć”..

Kiedy jest najlepszy moment by podjąć decyzję?

Może dzisiaj jest jeszcze za wcześnie?

Ale jutro może być już za późno na jakikolwiek wybór..