Bo bez wiary w sercu ani rusz..

Wczoraj przeżywaliśmy dwa wydarzenia. Jedno, to okrzyknięte mianem "big" wyczekiwanie kiedy i jaką płeć sprezentuje Brytyjczykom kandydatka do miana "Królowej Matki". Drugie, to wizyta Papieża Franciszka w Rio z okazji rozpoczynających się Światowych Dni Młodzieży.

O ile Katarzyna trzymała nas w napięciu tylko kilkanaście godzin, o tyle emocje związane z ŚDM będą towarzyszyć nam przez następne kilka dni.

Światowy Dzień Młodzieży to inicjatywa śp.Jana Pawła II mająca na celu wspólną modlitwę, spotkania z młodzieżą a przede wszystkim ewangelizację. Pokazanie, że wiara nie jest jakąś przestarzałą pozostałością po wiekach ciemnych, ale sposobem na życie. I nie oszukujmy się, w dzisiejszych czasach jest jedyną sensowną alternatywą dla młodego pokolenia.

A wybór jest bardzo prosty: życie bez wiary albo życie z wiarą. Życie w pogoni za uciechami rujnującymi niejednokrotnie egzystencję, albo życie spokojne nie dręczone nudą zmuszającą do szukania ryzykownych uciech.

Dla młodych ludzi bunt i walka w pewnym wieku jest podstawą wyrażania opinii o otaczającym świecie. Oczywiście z radykalnych form ekspresji się wyrasta (chociaż nie każdy) i wtedy przychodzi czas na wyznaczenie dalszej drogi poprzez ustalenie norm jakie będą regulować relacje z otoczeniem. Czy podstawą będzie pomoc innym czy może wykorzystywanie innych. Czy empatia pozwoli nam podać rękę człowiekowi upadłemu czy może wysoko podniesiona głowa spowoduje, że nie zauważymy go i jeszcze podepczemy.

W tym złym świecie wiara ratuje życie. Ale czasami codzienne rozmowy z Bogiem, medytacje czy jak to sobie nazwiecie, nie rozwiązują problemów. Takie spotkania jak to rozpoczynające się w Rio jest niczym akumulator ładujący baterię. Taka wielka katecheza, mająca odpowiedzieć na pytanie "Jak żyć by nie zwariować". Wielkie spotkanie młodych ludzi, którzy zjeżdżają z całego świata by móc spędzić kilka dni na modlitwie, słuchaniu kazań i zapoznawaniu się z Ewangelią.

Ich ilość jest tak imponująca, że naprawdę trudno uwierzyć w schyłek wiary wśród młodych ludzi.

W tym roku ŚDM będzie przewodził papież Franciszek, który już w chwili objęcia swoją opieką Stolicy Apostolskiej stał się wielkim autorytetem dla wierzących i niewierzących.

Z czego mogłoby to wynikać?

Może także ze zmęczenia “ewangelizacją” jakiej dostarczali nam w ostatnim roku wszelkiej maści antyklerykałowie i ludzie "oświeceni". O ile dla wierzących ich "nawracanie" mogło być irytujące o tyle -dla ludzi niewierzących- wręcz nużące.

Najbliższe dni pokażą jak silna jest wspólnota chrześcijańska. Pokaże to ilość pielgrzymów i -co jest nowością- udział internautów w ŚDM poprzez platformę Twittera. Bo czy to komuś się podoba czy też nie - Kościół w swoich wartościach zapisanych w Biblii jest niezmiennie stały. A w formach przekazu tych wartości - tak samo nowoczesny jak nowoczesny staje się świat :)  



.

Rzeź

Ostatnio prawie nie zaglądam do polskich mediów. Na pewno zdajecie sobie sprawę dlaczego, a i przyznacie mi rację, że nasze rodzime media stały się prymitywną wyszukiwarką pseudoafer, które mają zagwarantować im klikalność i przetrwanie. 

Niedawno przerobiliśmy aferę związaną z głosowaniem w sprawie uboju rytualnego wraz z upamiętnieniem tzw. rzezi wołyńskiej. Niezależnie od braku wyczucia by łączyć głosowanie w Sejmie obu “zdarzeń” tego samego dnia - jedno musimy przyznać: łączy je słowo “rzeź”.

I jak to zwykle bywa, gdy w takie słowo mieszają się media dochodzi do nagłaśniania innych zdarzeń, mało ważnych, ale świadczących o paranoi i mediów i polityków.

Rzeź wołyńska doczekała się rekonstrukcji na wolnym powietrzu. Osobiście nie pochwalam tego i nie uważam za słuszne żeby inscenizacja takiego mordu miała być przedmiotem uwagi gapiów z hamburgerami w łapskach i w atmosferze pikniku. Są pewne zdarzenia z czasów wojny, które nie dotyczą bohaterskich walk w pełnym rynsztunku, tylko trą niemiłosiernie, do krwi, o ludzką bezsilność, strach i rozpacz. Oglądanie tego w słoneczne popołudnie, nawet ku chwale pomordowanych, staje się jakąś tragifarsą, a na pewno organizatorzy nie chcieli takiego efektu.

Media także dołączyły do krytyki i myślę tutaj o jednej gazecie, której dziennikarze sami już nie wiedzą co piszą, ale mają wielkie ambicje by coś pisać. Gazeta Wyborcza, jak zawsze mająca pod ręką ekspertów wypowiadających się na KAŻDY temat, nie zostawiła suchej nitki na rekonstrukcji “rzezi wołyńskiej” chociaż ja pamiętam, że jeszcze kilka miesięcy temu okrzyknęła jakiś thriller “Pokłosie” prawie mianem dzieła sztuki filmowej i analizowała tygodniami wszystkie aspekty jakie pojawiły się w tym filmie.

A podobno siekiery też tam latały w powietrzu i po głowach.

Jak zawsze okazuje się, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Albo jeszcze lepiej: “Gdy MY coś tam coś tam -to ok. Gdy ONI -to mamy Wielkie Halo”.

Ale jesteśmy już chyba przyzwyczajeni do tego, że niektóre opiniotwórcze media mają nie tyle dostarczać informacji co nakręcać dezinformację.

“Rzeź”, która była najczęściej wymienianym słowem w ostatnich dwóch tygodniach dotyczyła także zwierząt zabijanych bez ogłuszania. Nad zwierzakami łzy wylewali publicyści i politycy. Nie zwróciłabym na to uwagi ponieważ przed wyborami los każdej bożej istoty jest bliski sercu politykom, ale łzy wylał także szef lewicy. Wylali także rzeźnicy grążąc państwu polskiemu sądem.

I to mnie wkurzyło.

W 2002 roku Sejm przyjął ustawę o zakazie uboju zwierzaków bez ogłuszania. Ustawa miała się dobrze aż do roku 2004 gdy wyszło Rozporządzenie Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi, które złamało założenia ustawy i pozwoliło na zarzynanie zwierza bez ogłuszania w przypadku uboju rytualnego. Nie muszę Wam przypominać, kto wtedy rządził Najjaśniejszą Rzeczpospolitą i jak w tym kontekście brzmią słowa:  Żydzi skarżą się do Brukseli ws. uboju rytualnego. A do kogo mają poskarżyć się zwierzęta?

Szkoda, że takie przemyślenia nie dopadły szefa SLD w 2004 roku.

A jeżeli chodzi o przedstawicieli społeczności żydowskiej.. podobno rabin groził, że sobie pójdzie precz. Podobno aż został “wezwany” na dywanik polski ambasador. Podobno empatia dla zwierząt dostała nazwę antysemityzmu. Podobno w Europie słychać reakcje na decyzję Sejmu, która mieści się w słowach “szok” i “wstrząs”..

To może zrobić tak jak w Niemczech?

Tam można z przyczyn religijnych zatłuc zwierzaka na żywca. Więc dlaczego niemieccy Żydzi i muzułmanie wolą importować mięso niż cisnąć to ubite w swoim kraju? 

Chodzi o kasę i wygodę.

Niemcy obwarowali możliwość szechity tak rygorystycznymi przepisami, że od razu jeść się odechciewa. Wnioskodawcy muszą m.in. uzasadnić i udowodnić, że ich religia nakazuje obowiązkowy ubój rytualny. Ponadto, przewidziane jest, że tylko specjaliści powinni zabijać zwierzęta a ubój jest monitorowany przez władze weterynaryjne. 

Biurokratyczna droga przez mękę.

Więc po co się męczyć, skoro można sprowadzić mięso z Polski? Tanio, żaden weterynarz nie zawraca sobie głowy kontrolą nad humanitarnym zabijaniem.. potrzebny jest tylko odpowiedni facet z nożem wystarczająco wkurzony na świat, by "sumiennie" zarżnąć zwierzę.

Bo czyż nie do tego zwierzę zostało stworzone?



.

Jak Gary Kuper w samo południe..

Postanowiłam napisać krótko na temat tego co dzieje się w Jasienicy. Ponieważ dzieje się bunt, w świetle kamer i okrzyków zwolenników zbuntowanego, a lewackie media po czasie rozdzierania szat, zaczynają powoli wycofywać się ze swojego poparcia - nadszedł czas,w którym ks.Lemański wchodzi na drogę mglistą i bardzo niebezpieczną.

Może dlatego, że we mgle rodzą się potwory.

Dzisiaj Piotr Kraśko powiedział, że ks. Lemański jest jak samotny szeryf, który walczy z bezprawiem. Taki Gary Cooper w polskiej wersji. Nie wiem co miał na myśli Kraśko ponieważ gdyby przełożyć teren Garego na plebanię, to Jasienica nie potrzebowała samotnego szeryfa. Jest dobrze prowadzona, a jej proboszcz ma świetne notowania u swoich parafian.

Gdyby jednak Kraśko sugerował samotną walkę z instytucją kościelną, to porównanie też jest nie na miejscu, ponieważ szeryf Gary nie walczył z instytucjami państwowymi tylko z bandytami w swoim mieście.

Ale te niepoważne porównania mają cel i "sens" tylko dlatego, że pozwalają mediom powoli wycofywać swoje poparcie dla księdza, który dał się podpuścić  środowiskom lewackim (lub został zmuszony). Media, które mówią, że zabarykadowanie się na plebani i słowa, które ostatnio wypowiadał ks.Lemański - to za dużo i nie da się tego obronić.

Broni księdza jeszcze Tomasz Lis, ale w tym wypadku, dla odmiany - szczerych powodów tego bronienia także nie da się obronić.

Teraz czeka ks.Lemańskiego najgorsza rzecz z możliwych.

Samotność.

Samotność w stanie kapłańskim lub samotność w stanie świeckim. Jakąkolwiek drogę nie wybierze, będzie to droga przez psychiczną mękę. Będzie to czas oczyszczania i bardzo bolesnych wniosków. Będzie to czas, gdy jedyne oparcie da księdzu Lemańskiego on sam lub - gdy nie znajdzie dość siły w sobie - tylko Bóg.

Jak ciężka będzie to droga, zdaje sobie sprawę każdy, kto choć raz został naprawdę sam przeciwko złu "całego świata".

Ale jest światełko na końcu tej mglistej drogi.

Gdy ks.Lemański szczęśliwie ją przejdzie, zobaczy życie z zupełnie innej perspektywy. I wtedy zrozumie, że walka o lepszy świat to nie wysyłanie czołgów na Everest -tylko czynienie dobra w najbliższym otoczeniu.




.

Z kim przystajesz..

Ksiądz Lemański popłynął. Jest szczęśliwym emerytem, który może cieszyć się spełnionym, kapłańskim życiem. O tym, że ksiądz może zostać przeniesiony w stan spoczynku wiedzieliśmy od dawna. Nie było żadną tajemnicą, że próba naprawy instytucji kościelnej przez księdza, więcej miała wspólnego z podkładaniem bomb w jej alkowach niż naprawą, która i tak jest niezbędna.

Walka o czystość intencji każdej instytucji jest chwalebna i zazwyczaj ci, którzy to robią trafiają do książek historii. Zazwyczaj - ponieważ bardzo ważne jest z kim walczymy, by przypadkiem walka o zmiany nie stała się walką o największą ilość trupów.

Wyobraźmy sobie dziennikarza stacji telewizyjnej, który widzi wiele nieprawidłowości w swojej instytucji i zaczyna je nagłaśniać. Ale nie poprzez dyskusję z szefami zarządu firmy, tylko poprzez konkurencyjne media udzielając tam cyklicznie wywiadów na temat zła i obłudy panującej w jego miejscu pracy.

Zapewniam Was, że nie byłoby próśb o zaprzestanie ani ostrzeżeń o zwolnieniu. Takie działanie skończyło by się wywaleniem na pysk zaraz po pierwszym wywiadzie.

Ale Kościół jest miłosierny i potrzebował aż kilka miesięcy by do tego dojrzeć :)

Więc ks.Lemański pożegnał się z karierą i ma czas na przemyślenia. Ksiądz jednak postanowił walczyć o swoje.. nie wiem czy swoje racje czy może powalczyć o miejsca na headzie antyklerykalnych portali.  W każdym bądź razie udzielił wywiadu tam gdzie zawsze udziela i powiedział, że:

1. Odwoła się do Watykanu
2. Poinformuje nas o ważnej osobistej decyzji

Czy nas to interesuje?

Myślę, że nie.

Interesuje jednak szefów portali, dla których wypowiedzi księdza były gwarancją świńskiej walki z Kościołem. Każda krytyka z ust ks.Lemańskiego lądowała od razu na stronie głównej, okraszona wyrazami poparcia ze strony antyklerykalnych czytelników, którzy z jednej strony głaskali księdza jaki ksiądz jest mądry i fajny, a z drugiej wylewali błoto na innych księży, nie zapominając o słodkich epitetach takich jak: pasibrzuchy, złodzieje, czarna banda czy zboczeńcy.

Ks.Lemańskiego to nie raziło.

Nie będę przypominać działalności księdza w mediach, ponieważ ją znamy i nie raz nas "zadziwiała". Powiem tylko, że w obronie księdza stanął naczelny Newsweeka, a to już stawia ks.Lemańskiego w trudnej sytuacji przed i w czasie składania reklamacji w Watykanie.

Czy ksiądz przytoczy co inteligentniejsze wypowiedzi inteligentnych i wykształconych czytelników portali, na których się wypowiadał?

Czy może pochwali się iście jezusową cierpliwością gdy tenże redaktor nazwał go załganym hipokrytą ssącym dwie matki?

A może da po prostu linki na media, w których się wypowiadał? By było obiektywnie i by Papież Franciszek mógł sam obiektywnie ocenić czy polski biskup miał rację wysyłając ks.Lemańskiego na emeryturę czy też nie?

Na pewno bohater mojego arta przemyślał swoje kroki i dokonał rachunku zysków i strat. Brak poparcia ze strony Papieża Franciszka, który jest wyjątkowo podziwiany od chwili przejęcia Stolicy Apostolskiej, może być dla ks.Lemańskiego gwoździem do emocjonalnej trumny.

I wtedy pozostanie mu tylko poinformować wszystkich wiernych o bardzo osobistej decyzji, która być może postawi go w jednym szeregu z Bartosiem i Kotlińskim.

A przecież mimo całej swojej nieroztropności niewiele ma wspólnego z tymi ludźmi.




.