Deklaracja Zmęczonej Wiary

Mój świętej pamięci kuzyn był ginekologiem. Opowiadał mi jak trudny jest to zawód, który szybko uodparnia na najgorsze widoki. Opowiadał jak żmudna jest nauka, a zrobienie specjalizacji, nawet dla zdolnych, to droga przez mękę. Mówił, że to zawód dla twardzieli ponieważ ma swoje bardzo ciemne strony.

Dlaczego o tym piszę?

Piszę o tym dlatego, że ponownie wróciły na czołówki mediów dylematy moralne lekarzy. Dylematy jak zawsze oparte są troską o życie nienarodzone (a jakże) i troskę o żyjących (tym bardziej). A żeby było wiarygodnie, lekarze podparli się religią.

Czyli jak zawsze.

Oczywiście daleka jestem od tego by podważać i ich wiarę i szczerość intencji. Wierzę, że kieruje nimi tylko dobro pacjenta, że może traktują takie “lekarskie nawrócenie” jako pokutę za nazbyt aktywne wykonywanie zawodu w przeszłości, że gotowi są pomagać swoim pacjentom nie tylko poprzez odradzanie, ale także poprzez wskazywanie drogi. 

Ale tak jest urządzony nasz świat, że o wszystkim decyduje prawo. I to ono reguluje kwestie tego co wolno a czego nie wolno robić. Prawo reguluje każdą dziedzinę życia.

Prawo a nie prywatne deklaracje.

Przeczytałam dokładnie kilka punków “wyrytych” na tablicach, które zaczynają się od słów: Nam – lekarzom – powierzono strzec życie ludzkie od jego początku…

Jak lekarze, opierając się na swoich tablicach wiary, chcą wykonywać teraz swój zawód? Czym będą się zajmować w swoich miejscach pracy, skoro jednym z ich zajęć może stać się teraz nierespektowanie wymogów określanych w kontrakcie z NFZ? 

Co dzisiaj mieści się w pojęciu “etyka lekarska” skoro co krok mamy sensacje pod tytułem “lekarz zawalił bo był pijany”? 

I nie pytam tego pijanego, tylko tych trzeźwych lekarzy, którzy stoją murem za pijanym?

Nie jest tajemnicą, że środowisko lekarskie nie raz wywoływało chaos by ubić własny interes. Przypomnę histerię strajkową, która nabiła pewnego grudnia kasę aptekarzom, gdy pacjenci w strachu robili zapasy leków. A przecież ktoś im te recepty wypisywał..

Przypomnę odwieczną wojnę o aborcję, która jest tylko formą utrwalenia stałych zysków z czarnorynkowych zabiegów. Przypomnę wojnę o tabletki antykoncepcyjne czy wczesnoporonne, które przykryte są ideologią walki o “dobro nienarodzonych” a gruncie rzeczy tylko zapełniają kiesę tym, którzy je wypisują w prywatnych gabinetach.

Przykłady można wymieniać i wymieniać, ale nie chce mi się tego dalej robić.

Proponuję lekarzom, by zamiast wycierać sobie twarz Bogiem czy religią, zamiast wypisywać deklaracje wiary na tablicach i nosić je niczym Mojżesz - najpierw na kartce napisali kilka zobowiązań miłych naszemu sercu, które będą przestrzegać. 

A potem pogadamy o sferze duchowej zawodu.

To kilka punktów to:

1. Będę traktować pacjenta jak potrzebującego mojej pomocy a nie jak natręta.
2. Będę przychodzić do pracy trzeźwy.
3. Nie będę odsyłać pacjentów z NFZ do swojego prywatnego gabinetu.
4. Nie będę wykorzystywać labolatorium szpitalnego dla celów prywatnego gabinetu.
5. Nie zażądam od pacjenta pieniędzy za pracę, za którą płaci mi NFZ.

Możecie dopisać więcej i wysłać te punkty do naszych uzdrawiaczy. Pod postacią kartki papieru czy może wyryte na drewnianych tablicach..

To będzie nasza Deklaracja Zmęczonej Wiary, że coś się wreszcie w tym zawodzie zmieni na lepsze.

Obawiam się jednak, że niewielu z nich to podpisze. Bo przecież w tej całej szopce pewnie nie chodzi ani o pacjentów ani o wiarę. Pewnie chodzi tylko o politykę.

Dziekuję za uwagę.